Nad szarą taflą niespokojnego oceanu wznosił się na potężnych filarach most. Łączył on niewielką wysepkę z lądem. Biegły nim tory kolejowe. W oddali pędził przypominający srebrną smugę pociąg. Maszyna zwalniała tak, że przy wjeździe na most nie jechała szybciej niż biegł człowiek, a następnie stanęła po jego środku, przy starej, popękanej platformie peronu, na której stała zwykła, parkowa ławka. Nad nią wznosił się słup zwieńczony zegarem. Jednak jego wskazówki stały w miejscu, a tarcza była zbita.
Drzwi wagonu rozsunęły się na boki, ujawniając pasażerowi ponury i szary świat. Mężczyzna ubrany był w koszulę i krawat oraz eleganckie, świeżo wyprasowane spodnie. W ręku trzymał małą walizeczkę, jakby jechał na krótkie wczasy. Niewielkie kępki uczesanych włosów wśród otaczające powiększającą się łysinę świadczyły o jego średnim wieku.
Mężczyzna westchnął i postawił pierwszy, ciężki, niejako wymuszony krok na platformie.
Drzwi wagonu cicho zasunęły się i pociąg ruszył w drogę powrotną. Mężczyzna z nadzieją podążał wzrokiem za rozmywającym się za mostem pojazdem, łudząc się, że się zatrzyma. W końcu odwrócił się w stronę niewielkiej wysepki. Zrezygnowany ruszył kończącymi się nagle torami w jej stronę. Spotkał się z pustkowiem pokrytym niewidzącą od dawna słońca trawą i pojedynczymi głazami.
Dostrzegł pośrodku samotny, drewniany domek. Podszedł do niego i postawił walizeczkę na pustym tarasie. Wszedł do środka. We wnętrzu były tylko trzy pozbawione mebli pokoje. I dwa okna zasłonięte grubymi, czarnymi, przypominającymi bardziej kotary zasłonami, nie przepuszczającymi właściwie żadnego światła. Mężczyzna spostrzegł mały, wyryty scyzorykiem w ścianie rysunek, przedstawiający okno.
A w nim wyryte słońce.
Wyszedł na taras i zaczął się przyglądać bezkresnemu oceanowi. Ze smutkiem zobaczył, jak most znika pod jego tonią, a ląd znajdujący się za nim schował się za nieprzeniknioną mgłą.
Skrył twarz w dłoniach. Zszedł z tarasu i zaczął okrążać wyspę. W pewnym momencie stanął jak wryty. Zobaczył coś innego.
Zbliżył się ostrożnie, jakby bojąc się, że to fatamorgana.
Wyciągnął rękę.
Niemożliwe, to jest prawdziwe.
Uśmiechnął się.