Pierwsze starcie
Gdy już całe wojsko się zebrało, zaśpiewało
donośnym głosem ojczystą pieśń „Bogurodzicę”, a potem potrząsając kopiami
ruszyło do walki. Pierwsze do boju poszło wojsko litewskie na rozkaz księcia
Aleksandra, który nie znosił żadnej zwłoki. Gdy podkanclerzy Królestwa
Polskiego Mikołaj, wśród potoku łez, zniknął z oczu króla, jeden z pisarzy
rzekł mu, by poczekał na starcie tak potężnych wojsk, bo to niezwykle rzadki
widok, którego prawdopodobnie już nigdy nie ujrzy. Podkanclerzy zawrócił więc i
skupił swój wzrok na walczących armiach. W tym właśnie momencie linie obu wojsk
starły się w środku doliny rozdzielającej wojska. Obydwie strony wzniosły
krzepnące okrzyki. Krzyżacy próbowali zdwojonym ostrzałem z dział rozbić
oddziały polskie i zmieszać je, mimo że wojsko pruskie z większą siłą uderzyło
na armię Unii, nabierając prędkości z większego wzniesienia.
W miejscu starcia wznosiło się sześć wysokich dębów, na które weszło wielu
ludzi – nie wiadomo czy z wojska krzyżackiego, czy też królewskiego – by z góry
zobaczyć pierwsze starcie chorągwi i losy obydwu wojsk. Walka była niezwykle
głośna – łamiące się włócznie i uderzające o zbroje miecze wydawały tak głośny
szczęk, jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, tak że słyszeli odgłosy bitwy
ludzie oddaleni nawet o kilka mil. Wojownik nacierał na wojownika, kruszyły się
zbroje pod naciskiem innych, a miecze uderzały w twarze. Szeregi tak się
zwarły, że nie można było odróżnić tchórza od odważnego, dzielnego od
opieszałego, bo jedni i drudzy przywarli do siebie i tworzyli jedną wielką
masę.
Ruszali się tylko wtedy kiedy jeden wojownik pokonywał drugiego. Kiedy wszystkie kopie się połamały, zwarcie było jeszcze większe- tak duże, że konie stykały się ze sobą, a jeźdźcy walczyli jedynie mieczami i toporami, co robiło huk większy, niż pociąg przejeżdżający mostem średnicowym w Warszawie. Rycerze walczący jedynie mieczem byli genialnym przykładem odwagi i dzielności.
Ruszali się tylko wtedy kiedy jeden wojownik pokonywał drugiego. Kiedy wszystkie kopie się połamały, zwarcie było jeszcze większe- tak duże, że konie stykały się ze sobą, a jeźdźcy walczyli jedynie mieczami i toporami, co robiło huk większy, niż pociąg przejeżdżający mostem średnicowym w Warszawie. Rycerze walczący jedynie mieczem byli genialnym przykładem odwagi i dzielności.
Ucieczka Litwinów
Na początku bitwy, czyli prawie przez godzinę,
obydwa wojska walczyły ze zmiennym szczęściem i nadal nie było pewne, na którą
stronę przechyli się szala zwycięstwa, na co chciało zawzięcie wpłynąć i jedno,
i drugie wojsko. Kiedy Krzyżacy spostrzegli, że na lewym skrzydle Polacy
osiągają przewagę, przerzucili część sił na prawe skrzydło litewskie, które
było mniej zorganizowane i słabiej uzbrojone, przez co wydawało się łatwiejsze
do pokonania. Nie spełniły się całkowicie nadzieje związane z tym planem, mimo
że wojsko ze wschodu zaczęło wyraźnie słabnąć i wycofało się na jugera[1].
Krzyżacy napierali jednak coraz silniej, aż zmusili prawe skrzydło królewskie
do ucieczki. Wielki książę litewski Aleksander starał się biczem i potężnym
krzykiem zawrócić wojsko, lecz na próżno. Ucieczka pociągnęła też za sobą dużo
Polaków, którzy byli z chorągwiami wschodnimi zmieszani. Wróg ścigał
uciekinierów przez wiele mil wycinając ich i biorąc do niewoli w przekonaniu,
że bitwa jest już wygrana. Niektórych uciekinierów ogarnął tak wielki strach,
że pojechali aż na Litwę gdzie rozpowiadali, że bitwa przegrana, a król
Władysław i wielki książę Aleksander polegli wraz z całym wojskiem.
Jedynie trzy ruskie chorągwie ze Smoleńska nie zbiegły z pola bitwy, za co
zasłużyły na chwałę. Chociaż jedną z chorągwi wycięto w pień, a sam sztandar
wdeptano w ziemię, pozostałe dwie nadal zawzięcie walczyły, jak przystało na
mężów i rycerzy. Razem z zastępami polskimi dostali od Aleksandra Witolda
pochwałę za bohaterską walkę. Cała reszta pozostawiła Polaków i w nieładzie
uciekała przed wrogim pościgiem. Wielki książę litewski widząc to zaniepokoił
się i obawiając się, że haniebna walka jego wojsk przerazi Polaków, wysyłał do
swego krewnego – Jagiełły – posłańców, którzy wszyscy błagali by król wraz ze
świtą, nie zwlekając, ruszał do boju, podnosząc tym samym Polaków na duchu.
[1] „Juger – termin rzymski używany na oznaczenie powierzchni, którą mogła zaorać w ciągu dnia para wołów (ok. 35,5*71m). Trudno ustalić znaczenie, w jakim Długosz zastosował go w tekście”.
-----------------
Cóż to jest? Czyżbyś wstawił po prostu tekst Jana Długosza? Ach nie, jest
to tłumaczenie ze starego języka na współczesny. Bardzo interesujące
doświadczenie. Tutaj jest link do posta o Krzyżakach, gdzie
opisuję pokrótce historię Zakonu.
PS. Czy taka czcionka jest dobra? Co chwilę szaleję, bo zdaje mi się, że jest zła. Jaką byście Wy, Drodzy Czytelnicy, chcieli? Szerzy tekst czy węższy? Większe litery czy mniejsze?
Oryginalny tekst i tłumaczenie Jugera: http://staropolska.pl/sredniowiecze/dziejopisarstw/Dlugosz_02.html
Czcionka, jak najbardziej jest okej. Nie zmieniaj jej, jest wyraźna i z łatwością można wszystko przeczytać. Zmiana wystroju bloga też na wielki plus!. Coraz bardziej mi się tutaj podoba. Mógłbyś dodać zakładkę "o mnie"- chętnie przeczytam coś o autorze tego ciekawego bloga.
OdpowiedzUsuńTakie tłumaczenia się przydają, bo ja nie rozumiem zbytnio starodawnego języka i trudno byłoby, mi coś takiego czytać.
Nie myślałeś o wydaniu własnej książki? :)
Pozdrawiam! :)
Cieszę się. Dla mnie "Bitwa pod Grunwaldem" była zadziwiająca łatwa o odbierze, może oprócz kilku słów. Myślę, że gdybyś zajrzała do oryginału, to nie miałabyś problemów. Może teksty Galla Anonima są trudniejsze? Nie wiem, ale niewątpliwie do nich zajrzę. W ogóle historia jest tak ciekawa, że nie wiem od czego zacząć. Jeden tydzień to Napoleon, następny Mieszko II, a potem Bolesław Zapomniany. Ech, taki już jestem.
UsuńCo do książki- bez przesady. Jest naprawdę wiele do poprawy w moim pisaniu, ale jest młody i zakładam, że może się jeszcze zmienić na lepsze. Póki co, moją książką jest blog, możesz to tak rozumieć :).
Dzięki za radę z tą nową stroną. To następny punkt do Wielkich Zmian, które już niedługo.