Powiada się, że teatry upadają i nie mają pieniędzy,
ponieważ widownie zieją pustkami. Oj! nie widać tego. By znaleźć bilety na
spektakl na wysokim poziomie (i nie tylko), trzeba długo szukać i wręcz
„polować” na nie. Bo któż nie ma ochoty pójść do teatru? Może i są takie osoby,
ale ja – jako osoba zakochana w teatrze – nie wyobrażam sobie, jak można nie
kochać tak pięknej sztuki.

Pierwszą wystawioną sztuką był „Fragment dramatyczny II”, który, mimo swej
dość poważnej i dramatycznej formy, jest absurdalny i żartobliwy. Tematem tej
jednoaktówki jest mężczyzna stojący w oknie i wahający się, czy popełnić
samobójstwo. Na pierwszym planie dyskusję o tym, czy śmierć nieszczęśnika ma
sens, prowadzą dwaj urzędnicy, analizując jego akta. Jeden jest przesadnym
optymistą, szukającym argumentów przeciw skokowi z okna, zaś drugi zgorzkniałym
pesymistą, popychającym do desperackiego czynu. Te dwie postacie są
fenomenalnie zbudowane, głównie z powodu „normalności” ich cech, które na
scenie wydają się tak niedorzeczne.
Druga sztuka – „Ostatnia taśma”
– jest istnym dowodem geniuszu Becketta. Mamy do czynienia ze sześćdziesięcioletnim
Krappem (nazwisko po angielsku, kojarzące się z „resztkami”), który konsekwentnie
w dniu swoich urodzin dokonuje podsumowania minionego roku, co robi poprzez
nagrywanie monologu na taśmie magnetofonowej. Oprócz samego nagrywania, Krapp
odsłuchuje także taśmę sprzed trzydziestu lat. W ten sposób poznajemy życiorys
człowieka smutnego, samotnego i uzależnionego od alkoholu; przez te cechy i nałogi nieraz wydaje się szaleńcem. Wszystko przybiera,
tak jak i w poprzednim akcie, absurdalny charakter, jednak nie jest pozbawiony
przesłania i przykrych momentów, które są jakby wzięte wprost z prawdziwego
życia.
Ostatnią, najkrótszą,
wystawioną jednoaktówką był „Impromptu Ohio”.
Przy stole siedzi
dwóch mężczyzn- jeden czyta opowiadanie, a drugi uważnie słucha. Nastrój tej
jednoaktówki jest bardzo tajemniczy i intrygujący, ale nie tylko ze względu na
świetną scenografię, ale też ze względu na niezwykły sposób czytania. Znaczenie
słowa „impromptu” ma tu duże znaczenie, a oznacza „utwór muzyczny o charakterze lirycznym i improwizacyjnym”[1].
Olbrzymią rolę w spektaklu
odegrała znakomita gra aktorska Andrzeja Seweryna (optymista, Krapp i osoba
czytająca) i Antoniego Ostroucha (pesymista i słuchacz), którzy zdają się idealnie
przedstawiać to, co chciał przedstawić Beckett. Aktorzy niesamowicie operują
mimiką twarzy i intonacją głosu, czasami tak, iż mamy wrażenie, że widzimy
kompletnie inną postać. Również duże znaczenie miała znakomicie stworzona
scenografia, która wprowadzała element tajemniczości i aż zachęcała, by oglądać
to, co dzieje się na scenie. Wszystkie trzy jednoaktówki mają przesłanie, które
wcale nie jest takie oczywiste.
Połączenie świetnej sztuki, znakomitej gry aktorskiej i
idealnie dopasowanej scenografii równa się oczywistemu celowi dla każdego
miłośnika teatru. Tak znakomitego spektaklu nie widziałem od dawna.
Źródło grafiki: https://i.ytimg.com/vi/tkGe3nr8_Ao/sddefault.jpg
Źródła: program spektaklu "Krapp i dwie inne jednoaktówki"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz